sobota, 1 lutego 2014

One shot - Michael

On - młody Duńczyk rozpoczynający przygodę z żużlem. Ona- nastoletnia Brytyjka, zakochana w czarnym sporcie. Razem tworzyli idealną parę. On, spokojny i ułożony, a ona zwariowana i wiecznie uśmiechnięta. Było już ciemno, a oni jechali właśnie do Peterborough. Chłopak uwielbiał szybką jazdę, więc wcisnął gaz i zabrał się za wyprzedzanie jadących przed nimi samochodów. W pewnym momencie zobaczył światło i usłyszał krzyk swojej towarzyszki. Krzyk pełen bólu. Ostatkami sił zadzwonił po karetkę, po czym zamknął oczy.
Ujrzał ostre światło i biel, która go otaczała. "Znów szpital" - pomyślał, po czym starał sobie przypomnieć co się stało. Przerażony i zdenerwowany zaczął wyrywać wszystkie kabelki przyczepione do jego ciała. Wybiegł z sali i, nie zważając na protesty pielęgniarek, zaczął biegać po korytarzu w poszukiwaniu towarzyszki. Wbiegł do pokoju lekarskiego i łamiącym się głosem zaczął mówić, kogo szuka. Doktor wiedział, że szuka dziewczyny poszkodowanej w wypadku, w końcu to on odebrał ambulans. Kazał blondynowi usiąść i w spokoju wytłumaczył, co jest z Brytyjką. Otóż stan Margaret, bo tam miała na imię, był bardzo poważny. Połamane żebra, zmiażdżona noga, złamana ręka i krew w płucach to tylko część obrażeń. Lekarze dawali jej małe szanse na przetrwanie.
- Czy .... czy ja mogę ją zobaczyć? - wyszeptał młody żużlowiec i błagalnym wzrokiem spojrzał na mężczyznę w podeszłym wieku.
- Dobrze, ale tylko przez chwilę. - lekarz wskazał blondynowi salę Margaret, po czym wrócił do swoich obowiązków.

Chłopak ostrożnie złapał klamkę i cicho wszedł do pomieszczenia. Usiadł koło łóżka szpitalnego i dotknął ręki dziewczyny. "Co ja do cholery zrobiłem..." przeszło mu przez myśl, a z oczu poleciały kolejne łzy. "Po cholerę wyprzedzałem te jebane samochody..." obwiniał się w myślach. "Nie możesz mnie tak zostawić, księżniczko. Nie możesz odejść. To .... to ty mnie uratowałaś. Ty pomogłaś mi uwolnić się od narkotyków. A teraz mnie zostawisz? Ja ... ja nie dam sobie rady bez ciebie, księżniczko.." powiedział, tym razem na głos. Nie miał pewności, czy go słyszy, ale wydawało mi się, że delikatnie ścisnęła jego dłoń. Czyżby już zaczął wariować? W pewnym momencie, urządzenie wskazujące bicie serca zaczęło piszczeć, a na ekranie pojawiła się ciągła linia. Do sali wbiegli lekarze, a pielęgniarka wyprowadziła go na korytarz. Usiadł na krzesełku i pustym wzrokiem zaczął wpatrywać się w drzwi pomieszczenia, z którego po dłuższym czasie wyszedł lekarz. Chłopak spojrzał na niego i wiedział, że nie usłyszy dobrej wiadomości.
- Niestety, nie udało nam się jej uratować. Bardzo mi przykro. I powinien pan wrócić do sali, musi pan zostać na kilka dni w szpitalu. - chłopak, z pomocą pielęgniarki wrócił do szpitalnej sali, gdzie najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. Jak małe dziecko, które zdarło sobie kolano i mama przemywa ranę wodą utlenioną. Leżał i płakał, dopóki miał czym. Po kilku godzinach wylewania łez zasnął. To wszystko go wykończyło. Nad ranem obudziła go pielęgniarka, żeby zmierzyć mu ciśnienie i pobrać krew do badań. Na krześle ujrzał swojego kolegę z reprezentacji, z którym jeździ także w lidze polskiej.
- Zabiłem ją Niels. Ona zginęła przeze mnie.
- Młody ...
- Jak chcesz mówić, że to nie moja wina, to lepiej nie mów nic.

Po tygodniu spędzonym w szpitalu, chłopak wrócił do swojego rodzinnego domu w Danii. Nie pojechał nawet na pogrzeb dziewczyny, pod pretekstem że nie da rady. A tak naprawdę się bał. Bał się, co pomyślą inni.